„Sezon” na prawa ryb powinien trwać cały rok!
W 2016 r. Sąd Najwyższy na kanwie sprawy dotyczącej znęcania się nad karpiami wypowiedział jedne z najważniejszych słów w historii ochrony zwierząt w Polsce. Stwierdził bowiem, że w ostatnich latach doszło do radykalnego przewartościowania w stosunkach człowieka do zwierząt, które przeciwstawiono rzeczy i uznano ich przynależność do świata istot żyjących oraz zdolnych do odczuwania cierpienia, a człowieka zobowiązano do poszanowania zwierząt, ich ochrony i zagwarantowania opieki. Wszelkie więc środki prawne, podejmowane w stosunku do zwierząt kręgowych powinny mieć na względzie ich dobro, prawo do istnienia i humanitarnego traktowania. (wyrok z 13 grudnia 106 r., II KK 281/16).
Ten głos Sądu Najwyższego to przełom w dziedzinie ochrony karpi, ale powinny być także przełomem w obszarze traktowania ryb w ogóle.
Na naszych oczach dzieje się proces zmiany, w którym stopniowo, choć na poziomie prawnym wciąż okrutnie wolno, kolejne grupy zwierząt włączane są pod zwiększoną ochronę. Rozdźwięk jednak pomiędzy zapewnieniem im godnego, humanitarnego traktowania, uwzględniającego ich potrzeby, zapewniającego im opiekę i ochronę (jak nakazuje art. 5 i art. 4 pkt 2 ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 r. o ochronie zwierząt), a rzeczywistym stosunkiem do praw ryb wciąż jest bardzo duży.
Nim jednak przejdę do zwrócenia Waszej uwagi na poszczególne regulacje prawne i problemy, a także możliwości z nimi związane, chcę podkreślić, że moim zdaniem
sprawę obrony karpi należy traktować jako symbol szerszej walki o ryby i jeszcze szerszej – walki z szowinizmem gatunkowym w prawie. Stosunek ludzi do ryb, także ten wyrażający się w uchwalanym i wykonywanym prawie, obnaża świetnie wszelkie uprzedzenia, jakie stanowią barierę w dochodzeniu sprawiedliwości dla zwierząt.
Pamiętam moje sprawy sprzed 10 lat, gdy stawałam na sali „w imieniu” ryb (reprezentacja ryb to oczywiście w naszym stanie prawnym przenośnia – z formalnego punktu widzenia jestem pełnomocniczką organizacji ochrony zwierząt, która na podstawie art. 39 ustawy o ochronie zwierząt może wykonywać prawa pokrzywdzonego). Pomimo, że ustawa chroni je teoretycznie tak samo jak wszelkie pozostałe zwierzęta kręgowe (art. 2), opór był gigantyczny. Choć wymiar sprawiedliwości powinien być ślepy – w sensie niewzruszony na osobiste poglądy czyjeś bądź swoje – nie da się zapomnieć o tym, że tenże wymiar sprawiedliwości w większości ryby je, zaś zwierzęta, z którymi ma do czynienia to przede wszystkim te tzw. towarzyszące.
Wokół ryb narosło przez lata szereg mitów: a to, że „ryba to nie mięso” (w końcu spożywa się ją podczas katolickiego postu), a to, że ryby mają bardziej prymitywny niż ssaki układ nerwowy, zatem mniej czują, a nawet prawie w ogóle nie czują (nie mówiąc już o cierpieniu!), a to wreszcie, nasza kulturowa porażka mieszcząca się w sformułowaniu, że „dzieci i ryby głosu nie mają”. Nie żyjemy w świecie idealnym, w którym Parlament uchwalający prawo i organy ścigania (policja, prokuratury) oraz sądy – to prawo stosujący, potrafią zupełnie odciąć się od powyższych, latami narosłych uprzedzeń. Z tego powodu stawanie w obronie ryb jest tak trudne, ale i jednocześnie – dokonywanie zmian w tym zakresie oznacza milowe kroki w ochronie praw zwierząt w ogóle. Jak więc to robić?
Po pierwsze pamiętajcie, że
ryby podlegają ochronie przed niehumanitarnym traktowaniem (art. 2 ust. 1, art. 5, art. 4 pkt 2 ustawy o ochronie zwierząt). Oznacza to, że człowiek nie ma prawa – nawet jeśli jednocześnie przepisy zezwalają mu na wykorzystywanie ryb w celach konsumpcyjnych – krzywdzić ich ponad poziom niezbędny – minimalny – związany z ich wykorzystywaniem. Na marginesie chcę podkreślić, że taki stan prawny, w którym jednocześnie prawo chroni zwierzę i dopuszcza jego wykorzystywanie, uważam za wewnętrznie sprzeczny i źle świadczący o aktualnym poziomie rozwoju prawodawstwa w obszarze zwierząt.
Kontestując ten stan rzeczy, jednocześnie sądzę, że trzeba maksymalnie dużo dla zwierząt „wycisnąć” z obowiązujących przepisów. W związku z tym, po drugie,
pamiętajcie, że zadawanie rybom cierpienia (którego można spokojnie uniknąć), np. pakowanie ich do toreb foliowych i noszenie jak worka ziemniaków czy trzymanie ich bez wody, jest przestępstwem. Wprost wynika to z ustawy o ochronie zwierząt. Art. 6 ust. 2 stanowi bowiem, że znęcanie się polega na zadawaniu zwierzęciu bólu lub cierpienia albo świadomym dopuszczaniu do niego. Oznacza to, że każdy, kto sam wyrządza krzywdę rybie albo mając możliwości, nie przeciwdziała temu, łamie prawo i powinna czekać go odpowiedzialność karna.
Taka spotkała 3 sprawców w sprawie, w której cytowałam Sąd Najwyższy. Ustawa w dalszych punktach podaje przykłady znęcania się nad zwierzętami, a wśród nich transport zwierząt powodujący ich zbędny stres, trzymanie ich w nienaturalnej pozycji ciała czy w końcu utrzymywanie ryb bez dostatecznej ilości wody umożliwiającej im oddychanie.
Często na sali sądowej spotykałam się z kwestionowaniem tego, że karpie (ryby) są zdolne do odczuwania cierpienia. Na tej podstawie próbowano zwalczać zarzuty o znęcanie się nad nimi (jak widzieliście wyżej „powodowanie cierpienia” jest jednym z tzw. ogólnych znamion przestępstwa, więc jeśli się je obali – nie ma przestępstwa). Jest to jednak poważny błąd, który odzwierciedla raczej uprzedzenia, o których pisałam wcześniej niż stan prawny.
Zgodnie bowiem z art. 1 ust. 1 ustawy o ochronie zwierząt „zwierzę jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą”. Oznacza to, że ustawodawca sam z siebie przesądził, że wszystkie zwierzęta objęte ochroną ustawową, są zdolne do odczuwania cierpienia. Nie jest to po prostu ładne zdanie o deklaratywnym charakterze, ale przepis prawa o znaczeniu normatywnym (czyli takim, które w tym przypadku dotyczy nie tylko moralnego statusu zwierzęcia, ale i jego statusu prawnego).
A to z kolei powoduje, że błędem jest, i to jak stwierdził Sąd Najwyższy „błędem rażącym”, uznawanie w procesie karnym o znęcanie się na rybami, że nie sposób ustalić ich cierpienia, bo rzekomo zasadniczo one nie cierpią. Warto zapamiętać ten mocny fragment z uzasadnienia Sądu Najwyższego:
Niestety w niniejszej sprawie Sąd I instancji jako podstawę ustaleń faktycznych, a co zostało zaakceptowane przez Sąd odwoławczy, uczynił opinię biegłego dr. inż. A. L., której treść niewątpliwie miała wpływ na rozstrzygnięcie sprawy. Biegły ten w swojej opinii jednoznacznie natomiast zakwestionował zdolność ryb do odczuwania bólu i strachu, przyjmując stres jako podstawowy czynnik oddziaływania na karpie wyciągnięte z wody, którego w ocenie biegłego nie sposób utożsamiać z cierpieniem. Zdaniem biegłego sformułowanie cierpienie ryb nosi duże zabarwienie emocjonalne u osób kwestionujących sprzedaż żywych karpi (…).
Naturalnym środowiskiem ryb jest środowisko wodne, a więc zasadą winno być transportowanie, przetrzymywanie i przenoszenie ryb w środowisku wodnym, a więc takim, które zapewnia im właściwe warunki bytowania, czyli możliwość egzystencji, zgodnie z ich potrzebami gatunkowymi. Podkreślić należy, że zawarta w art. 4 ust. 15 ustawy definicja zawiera obiektywne kryteria do ustalenia, czy warunki w jakich utrzymywane jest zwierzę są właściwe. Przyjmowanie więc przez Sądy, za biegłym, że w sprawie między innymi nie doszło do znęcania się nad karpiami, gdyż u żywych karpi poza środowiskiem wodnym zachodzą procesy adaptacyjne umożliwiające regenerację po wielogodzinnym przebywaniu bez dostatecznej ilości tlenu w tkankach, jest błędem, gdyż jest wnioskowaniem na podstawie braku skutku w postaci śmierci ryb. Przestępstwo znęcania się nad zwierzętami jest natomiast w większości wypadków przestępstwem formalnym i do jego zaistnienia nie jest wymagane nastąpienie jakiegokolwiek skutku. Podkreślić natomiast należy, że w każdych okolicznościach, w tym przetrzymywania żywych ryb przed ich sprzedażą, jak i ich pakowania w razie sprzedaży, konieczne jest uwzględnienie ich dobrostanu i niedopuszczanie do niepotrzebnych ich cierpień.
Tym samym przechodzę do początku, czyli tytułu tego tekstu, który głosi, że „sezon” na prawa karpi powinien trwać cały rok.
Samo bowiem reagowanie na przypadki znęcania się nad rybami, to nie koniec. To w zasadzie początek drogi stawania w ich obronie. Zwykle o ochronie ryb mówi się bardzo dużo w grudniu za sprawą sprzedaży karpi. Nawiasem mówiąc, tradycja i zwyczaje, choćby były świąteczne, nie zwalniają z odpowiedzialności karnej. Po grudniu jednak następuje cisza, która trwa niemal cały kolejny rok. A to fatalne dla praw ryb. Największą, choć żmudną, robotę mamy do wykonania pomiędzy grudniami, jeśli chcemy dalszych zmian wymiaru sprawiedliwości w odniesieniu do ryb.
Jest to pisanie zażaleń na postanowienia o umorzeniu dochodzenia albo odmowie jego wszczęcia, wnoszenie subsydiarnych aktów oskarżenia (jeśli prokuratura się wymiguje organizacja może z pomocą adwokata/tki lub radczyni prawnej/radcy prawnego sama sporządzić akt oskarżenia ws. o znęcanie się nad zwierzętami), aktywne występowanie w sprawach sądowych i włączanie się w dowodzenie krzywdy, jakiej ryby doznały.
Pamiętajcie proszę, że te sprawy wymagają z jednej strony wrażliwości – uważam, że jesteśmy na sali sądowej po to, by opowiedzieć o tym, że ryby są czującymi, równoprawnymi istotami, z drugiej jednak, żeby wygrać trzeba mieć nie tylko przekonanie, ale i dowody: filmy, zdjęcia, opinie eksperckie.
Wnośmy na salę sądową i wrażliwość i specjalistyczną, fachową wiedzę o świadomości doznaniowej ryb. Tak się robi zmianę, zaś praca nad nią powinna trwać cały rok.
Karolina Kuszlewicz – adwokatka, rzeczniczka ds. ochrony zwierząt w Polskim Towarzystwie Etycznym, autorka Komentarza do ustawy o ochronie zwierząt (Wolters Kluwer 2021) oraz książki “Prawa zwierząt. Praktyczny przewodnik” (Wolters Kluwer 2019). Prowadzi Kancelarię specjalizującą się w obronie zwierząt i przyrody. W 2017 r. uznana w rankingu Rising Stars “Prawnicy – liderzy jutra” za najlepszą prawniczkę młodego pokolenia. Stworzyła “koncepcję prawa wrażliwego” (ZOEpolis 2021). Autorka bloga “W imieniu zwierząt i przyrody – głosem adwokatki”.
Tekst powstał w ramach projektu „Mają prawa? Sprawdzamy!” realizowanym dzięki dotacji otrzymanej w ramach Programu Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy finansowanego przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię w ramach Funduszy EOG.
Chcesz więcej takich praktycznych i pomocnych materiałów na naszej stronie? Wpłać darowiznę i pomóż nam je opracować! Dla zwierząt!